Marzenkowo

28 kwietnia, 2010

Przeprowadzka

Filed under: Uncategorized — evita_duarte @ 12:19 am

Przenoszę się na nowe miejsce. Sama nie wiem skąd mi się o wzięło i nie wiem też czy nowe miejsce mi się spodoba. Chyba po prostu potzrebuje jakiejś zmiany. Nie za dużo jeszcze wiem o blogspot, bo tam właśnie się przenoszę. Mam nadzieję, że wszystkim sie spodoba.

MARZENKOWO jest teraz tu.

19 kwietnia, 2010

Poniedziałkowo poranna notka marudząca

Filed under: emigracja, Taka Ameryka — evita_duarte @ 8:50 am

W sobote ktoś wybił mi szybę w oknie w sypialni, do środka wpadła piłka basebalowa i potoczyła sie po podłodze. Oczywiście jak wyjrzałam to na zewnątrz nie było żywej duszy. Pewnie duchy grały na ulicy, a one jak wiadomo nie biorą odpowiedzialności za swoje czyny.

Dziś o ósmej rano cieć przyszedł naprawić okno. Powtórzę: O ÓSMEJ! Ja o ósmej to nie wiem jak sie nazywam, zwłaszcza w poniedziałki. Należę do tych osób, co siedzą do późna i wstają też późno- pracuję po południu, szkołę mam wieczorem. Ósma to dla mnie terror,  a on sobie zadowolony wmarszował i jeszcze sie dziwi, że mnie obudził. Przy okazji nie omieszkał zauważyć, że mam pralkę (którą J. wczoraj głupio wysunął na środek kuchni), a przecież nie wolno. Zignorowałam tę uwagę, bo ósma rano to dla mnie za wcześnie na tłumaczenie się z czegokolwiek.

I tak zaczyna sie mój tydzień- od niewyspania. A dziś kolejny test, trzymajcie kciuki.

18 kwietnia, 2010

Nie było dobranocki

Filed under: Polska, Uncategorized — evita_duarte @ 10:04 pm

Jestem już zwyczajnie po prostu zmęczona tym całym gadaniem o żałobie, śmierci i tragediach. A ja nawet nie mam pojęcia co się tam, w Polsce naprawdę dzieje. Ponoć w telewizji nie leci nic innego. Chłopcy wczoraj mi się pożalili, że nie było dobranocki i to jest przerażające. Jest mi strasznie przykro z powodu tych wszystkich osób, z wieloma z nich nie było mi po drodze, z niektórymi wręcz przeciwnie, ale nie o to przecież chodzi. To jest jakaś narodowa paranoja, to wystawianie na piedestał tych, którzy wyróżnili sie tylko tym, że zginęli tragicznie. Ja rozumiem płacz i żałobę, ale trzeba zachować jakąś ostoję normalności. Kto chce przeżywać żałobe nie potrzebuje do tego programów telewizjnych, artykułów w prasie i całej tej atmosfery. Przecież to można się nabawić ogólnonarodowej depresji. Dwulatki, czerolatki, czy ośmiolatki nie będą płakać- one chcą zobaczyć dobranockę. Łapy precz od dobranocek!

11 kwietnia, 2010

04.10.10

Filed under: Uncategorized — evita_duarte @ 11:35 am

W piękny sobotni poranek wyszłam z domu bez czytania News. W metrze usłyszałam jakąś szczątkową rozmowę dwóch Polek. Anders, Sikorski, Kaczyński, Katyń- nawet się nie przysłuchiwałam aż dobiegły mnie słowa „tragedia, wypadek”. Myślałam, że coś źle usłyszałam, albo paniom coś się pomyliło, ale J. zaraz zadzwonił i powiedział mi co się stało. Chyba nadal do końca do mnie nie dotarło. Na początku nie chciałam nawet o tym wspominać na blogu, bo nie powiem w zasadzie nic, co nie zostałoby już wypowiedziane. Ale teraz myślę, że musze to jakoś odnotować.

31 marca, 2010

Poetycznie po polsku

Filed under: Co w duszy gra, emigracja — Tagi: — evita_duarte @ 10:06 pm

Nie wiem, co to poezja
nie wiem , po co i na co,
wiem, że czasami ludzie
czytają wiersze i płaczą,
a potem czasami piszą,
mozolnie i nieudolnie,
by od dławiącej ciszy
łkające serce uwolnić

Władysław Broniewski

Angielskiego i niemieckiego uczyłam się już w podstawówce. Do tego ostatniego skutecznie zniecheciła mnie moja nauczycielka, więc teraz jednie potrafie się przedstwiać po niemiecku. Angielskiego uczyłam się z przyjemnością, bo nauczycielką byla sympatyczna babka, która wiedziała co robi. Pierwszą prawdziwą książką, którą przeczytałam po angielsku była Memoirs of a Geisha. Zajęło mi to dużo czasu i niezliczone spacery po słownik. Teraz czytam już beproblemowo i bezsłownikowo. Z jednym mam jednak problem- poezja. Wiersze są jak zaglądanie do wnętrzności autora, najgłebsze myśli i uczucia… a ja nie rozumiem poezji po angielsku. Słowo daje, równie dobrze te wiersze mogłyby być napisane po hiszkańsku- też by do mnie NIC nie dotarło.Myśleliście kiedyś, że polski jest jęzkiem poezji? Dla mnie jest!

25 marca, 2010

52 książki- wyzwanie

Filed under: Akcja, Znalezione w sieci — Tagi: , — evita_duarte @ 12:17 pm

Akcja- wyzwanie polega na tym, żeby przeczytać- bagatelka- 52 książki w roku. Pomysłodawca ustanowił swój rekord w 2009 i zachęca do czytania TUTAJ. Jak to zrobić? Ano, wydaje się dosyć proste- co tydzień należy przeczytać jedną książkę- około 40 stron dziennie. Wydaje się wykonalne, prawda?

Mój osobisty rekord to 35 książek przecztanych w ciągu roku szkolnego, jeszcze w podstawówce. Nigdy później nie miałam już tyle czasu i aż tak swobodnego dostępu do książek jak wtedy (pełniłam dyżury w bibliotece). Teraz czytam dużo wolniej, bo po angielsku i czytam kilkanaście książek rocznie. Nie ma mowy, żebym przeczytała jedną książkę co tydzień, zwłaszcza, że lubię się nad książką zastanowić, posiedzieć nad stroną, czy rozdziałem. Niektóre zawierają naprawdę ciekawe myśli, głębokie czy nie, takie smakowite cytaty lubię sobie pozapisywać i porozmyślać o nich.

To wszystko powiedziawszy, nadal bardzo mi się to wyzwanie podoba i imponuje mi ktoś, ko temu podoła. NA POLSKIEJ STRONIE można sobie stworzyć własna wirtualna półkę i podglądać półki innych. Chociaż do wyzwania nie przystępuję, to lubię sobie popodglądac co inni czytają. Miłego czytania.

16 marca, 2010

Przebudzenie wiosenne

Filed under: emigracja, Na wlasne oczy, Taka Ameryka — evita_duarte @ 9:26 am

Ludzie, jest wiosna! Świat budzi sie do życia to i ja postanowiłam się przebudzic na blogu. Jest to bardziej świadome postanowienie, niż stan faktyczny. Ostatnie tygodnie prześladowało mnie ostre zapalenie oskrzeli, które powracało sobie jak bumerang, a to wszystko przez to, że na kolację walentynkową założyłam małą czarną- gołe nogi. Jeśli zatem przez ostatnie tygodnie prześladowały Was odgłosy niewiadomego pochodzenia, jakieś grzmoty i huki, to nie były to wyładowania atmosferyczne. To mój kaszel dało się słyszeć dookoła globu.

Teraz patrząc jednak za okno nie dało by się nie poczuć lepiej. Słońce świeci, pączki pojawiaja isę na drzewach, a na nielicznych skrawkach zieleni już coś kwitnie. Za oknem rozlegją się dźwięki kocich zalotów. Niczym nie przypomina to pogody z tego weekendu, kiedy to wiatr przewrócił drzewo na samochód- krowę, na szczęście nie robiąc wielkich szkód. Takiego szczęścia nie miało wiele innych osób, którym drzewa pospadały na domy.

31 stycznia, 2010

U Figurki- wspomnienie z dzieciństwa

Filed under: Fotografia, wspominki, Zdjecia — evita_duarte @ 8:52 pm

Czasem przed zaśnięciem myślę sobie o czasach mojego dzieciństwa, przypominam sobie wydarzenia i ludzi. Najczęściej miejsca. Widzę ulicę, gdzie się wychowałam (wychowałam się na ulicy 🙂 Wczoraj przypomniało mi się jedno miejsce z sąsiedztwa. Na ulicy, gdzie mieszkał mój dziadek było osobne podworko z figurką Matki Boskiej. Rosły tam kwiaty i olbrzymie wspaniałe wierzby płaczące. Przynajmniej ja je tak pamiętam. https://i0.wp.com/www.goraswanny.yoyo.pl/d_goraswanny_grota_lurdzka_5.jpg Były tam ławki do siedzenia, jak w parku. Podwórko bylo zawsze zacienione i zawsze pachniało wilgocią, nawet w najgorętsze lato. Lubiły tam chodzić dzieciaki z całej okolicy. Miejsce było prawdopodobnie z założenia przeznaczone do modlitwy, ale nigdy nie widziałam tam nikogo modlącego się. Widziałam tam za to zabawy w chowanego, podchody, czy nawet wojnę. Nie przyponiam sobie żeby kiedykolwiek coś zosało tam zniszczone, czy zdeptane. A rosło tam naprawdę dużo kwiatów. Ech, dzieciństwa mi się zachciewa.

Zdjęciapochodzą stąd:

http://www.raciaz.eu/jesien.htm

http://www.goraswanny.yoyo.pl/goraswanny.htm

30 stycznia, 2010

Pogoń

Filed under: emigracja, Taka Ameryka — evita_duarte @ 11:43 am

Czy poszukiwanie, ciągłe dążenie do czegoś jest lepsze od wygodnie zacumowanego statku? Czy naprawdę wrośnięcie korzeniami w jedno miejsce, związek czy pracę jest takie złe? Czy to świadczy o nierozwijaniu się? Mnie się tak czasem marzy zacumować i nie gonić za niczym, niczego nie zmieniać. Ot, być sobie zwyczajnie. Męczą mnie ciągłe zmiany miejsc i ludzi. Ciągle inna praca, nadal bylejaka. W poniedziałek zaczynam zajęcia, znów coś nowego. Czy to miasto okropne- wspaniałe na wszystkich wymusza taki bieg z przeszkodami, czy tylko ja nie potrafię się mu oprzeć? Czasem zachwyca mnie czar tych pogoni, pośpiechu, a czasem czuję, że muszę przystanąć. Ponoć największym przeklenstwem jest nie wiedzieć czego się chce. Ja nie wiem.

14 stycznia, 2010

Teczkę na ramiona czas włożyć

Filed under: emigracja, Studenckie historie, Taka Ameryka — Tagi: , , — evita_duarte @ 3:06 pm

Ludzie z Registration Office w Brooklyn College poznają mnie już po głosie, no może nie wszyscy. Uparta jestem i wiem czego chcę, nie dam się zatem zbyć byle czym i byle jak. Byłam tam w zeszłym tygodniu, ale odesłana zostałam z niczym, bo powiedziano mi, że jako nowa studentka muszę zrobić najpierw obowiązkowo jakąśtam rezerwację internetową. Jak próbowałam to zrobić o się dowiedziałam, że nie moge użyć tego systemu bo nie jestem „undergraduate” (jak to przetłumaczyć?). Od tego momentu zaczęło się moje wydzwanianie. Jedni odsyłali mnie do innych, a tamci do tych pierwszych. Próbowano mi nawet powiedzieć, że nie mogę się z domu zarejsrować tylko muszę tam przyjechać osobiście. Osobiście to ja juz tam byłam drogi panie i pan mnie odesłał z niczym. Tak pan, zapisałam sobie pańskie imię. Zajęcia zaczynam pod koniec miesiąca. Nie przewiduję więcej problemów.

PS. Jak napisałam w komentarzu do poprzedniego wpisu, straciłam pracę. Mam już coś nowego na część etatu od wtorku. Nie będę już musiała jeździć krową, bo to jest dość blisko. Zwłaszcza, że lusterko do krowy jeszcze nie dotarło.

PS. Nigdy nie jeździłabym samochodem na Manhattan. Przecież te korki i problemy z parkingiem doprowadziłyby mnie do szału.

Older Posts »

Stwórz darmową stronę albo bloga na WordPress.com.